- Zaraz przyjadą, nie martw się, wszystko będzie dobrze. – patrząc głęboko w
oczy, kurczowo ściskał moją rękę.
A jak poronię? Co wtedy? Boże… nie możliwe. Chcę tego dziecka, teraz już chcę. Proszę, proszę, proszę niech wszystko będzie okej. Błagam…
Po 15 minutach zjawiła się karetka. Oczywiście w międzyczasie zemdlałam i nie wiem co się działo. Nienawidzę momentu omdlewania. Świat wtedy na chwilę przestaje dla mnie istnieć. Nie wiem gdzie jestem, nie wiem co się dzieje i czemu tak się dzieje. Boję się, że kiedyś się nie ocknę i skończę mój żywot zupełnie nie świadoma.
Tym razem na szczęście się obudziłam i rozejrzałam wokół. Skąd ja znam to miejsce? Wiem. Byłam tu wtedy, jak Tom mnie potrącił. To było całkiem niedawno, a zdaje się jakby minęła cała wieczność. Po mojej prawej stronie na krześle siedział Nathan, zupełnie jak półtora miesiąca temu Gośka, ona teraz jednak nerwowo chodziła po sali.
- Monika! Obudziłaś się! Tak bardzo się o Ciebie martwiłem! – Sykes mówiąc to miał łzy w oczach. Czy on myślał, że umrę? Też tak myślałam, ale żyję. Dziecko też będzie żyło, czy to się komuś podoba, czy nie.
- Miśka. - Gośka podbiegła do mnie i pocałował w policzek. Nie no, już niech nie przesadzają. Od kiedy oni tacy wylewni z uczuciami? Ale mniejsza o większość. To teraz jest najmniej ważne.
- Co z maleństwem? - zapytałam.
- Nic niewiadomo. Ma przyjść lekarz i wszystko powiedzieć.- powiedziała mi Małga. Siedzieliśmy w milczeniu przez dobre 30 minut. Sykes i Gośka patrzyli się na mnie jak w obrazek. Czy ja o czymś nie wiem?
*****Perspektywa Nathana******
Boże! Co się dzieje! To na pewno coś z dzieckiem. Muszę być teraz przy niej i udowodnić, że nie jestem taki za jakiego mnie ma. Zastosuję się do naszego „I’ll be your strength” i będę jej siłą, mimo wszystko. Nawet jeśli nie będzie chciała mnie, mojej pomocy i czegokolwiek ode mnie. Może nie wystarczę, ale będę tuż obok, nie pozwolę jej się poddać. Mam nadzieję, że ta jej przyjaciółka też się do mnie przekona. Dobrze, że Monika ją ma i może na niej polegać, ale od teraz będzie miała mnie. Obiecuję.
Ale… gdzie ten lekarz?! Niech ruszy tą dupę, za to mu chyba płacą.. Jezu.. Muszę wiedzieć czy wszystko w porządku z naszym dzieckiem. Z naszym dzieckiem? - jak to pięknie brzmi.
Do sali wszedł starszy, niewysoki mężczyzna w białym kitlu – doktor.
- Dzień dobry. Dobrze , że się pani już się ocknęła. Mam dla państwa smutną wiadomość. – westchnął głęboko - Jakby to państwu powiedzieć..boo..te testy, rozumie pani, one też się mylą, i lekarze..noo, też. Rozumiecie państwo?
- No cóż, nie do końca – powiedziała zdezorientowana Miśka. Kurde co on pieprzy, co się myli?! Sam jest pomylony.
- Rozumiem pani… Testom nie ma co ufać i… lekarz.. też się pomylił i jakby to państwu powiedzieć – jąkał się – ta ciąża… - doktor nerwowo zaczął chrząkać – ta ciąża… nigdy pani w żadnej ciąży nie była…
- Słucham?! Nie byłam w ciąży?! - Monika wstała z łóżka i podbiegła do lekarza, myślałem, że mu przywalić. Na szczęście złapała go tylko za ramiona i potrząsnęła, jakby chciała go obudzić. Też mi się wydawało, że doktorek majaczy.
- Bardzo mi przykro, ale na to wychodzi, robiliśmy test trzykrotnie. Kilkoro lekarzy go sprawdzało no i.. wyszło, że nie jest pani w ciąży.
Nie jest w ciąży?! Jak to, nie będzie małej Moniki i Nathana? *****Perspektywa Moniki*****
Co ten lekarz gada? Nie jestem… w ciąży? Nie no super. Świetnie wręcz. Szczerze mówiąc z jednej strony się cieszę, imprezy wracają do normy, a z drugiej… Gdybym była w ciąży to mogłabym być z Nathanem, byłoby cudownie, mielibyśmy maleństwo, już nawet myślałam nad imieniem. Gdyby to był chłopczyk to Kubuś, to takie słodkie imię. A dziewczynka byłaby Jessica, bo Natha siostra tak ma, super dziewczyna, z tego co słyszałam. A nie! Nie, Jessica nie.. takie imię nie.., bo tak ma na imię dziewczyna Rafała. Źle by mi się moje własne dziecko kojarzyło. No ale teraz to mogę sobie pomarzyć.. Szkoda. Gośka pewnie się cieszy. Już to słyszę: „No i bardzo dobrze, że Monika nie jest w ciąży z tym palantem. Bardzo dobrze.” Nathan jakoś dziwnie posmutniał.
- Panie doktorze.. Mam jeszcze pytanie..Od czego ciągle mdleję? Myślałam, że skoro jestem w ciąży to, dlatego, ale jeżeli nie to?
- Hmm.. też się nad tym zastanawiałem.. – zamyślił się lekarz – prowadzi pani regularny tryb życia?
- Tak tego bym nie nazwała, ostatnio spotkało mnie wiele przykrości i bardzo to przeżyłam, jeszcze ta wieść o ciąży.. Zupełnie mnie wybiła z rytmu.
- To wiele wyjaśnia. Prawdopodobnie to ze stresu, te ciągłe omdlenia. To normalne. Przepiszę pani leki i powinno z jakimś czasem minąć, oczywiście jeżeli nie będzie pani się już denerwować i stosować leki. – uśmiechnął się. No, w sumie. Moje ostatnie tygodnie życia to ciągle stres, płacz, kłótnie… Koniec z tym.
Od dziś tylko uśmiech na twarzy i zadowolenie z życia. No dobra, jak jakoś dam sobie radę. Martwi mnie jedno. Co z Nathanem? On ledwo co siedzi, pewnie już wiązał sobie przyszłość ze mną i dzieckiem. Co ja gadam.. Pewnie? Pewnie na pewno, samo to, że chciał ze mną zamieszkać. Ale niczego mu nie obiecywałam…
*****Perspektywa Nathana*****
Straciłem sens życia. Przecież, mieliśmy razem zamieszkać, stworzyć rodzinę.. Chwila.. Ja tak myślałem, nie Monika. Pewnie nawet gdyby była w ciąży nie chciałaby ze mną być. Dzieciaka bym widział raz na rok i see you nara panie Sykes. Oczy mi się chyba pocą. Zajebiście. Nie dość, że nikt mnie nie kocha, to jeszcze wyjdę na cieniasa.
-Nathan..-moje rozmyślania przerwała Gośka.-Posłuchaj.. Ja.. chciałbym Cię przeprosić..moje zachowanie wobec Ciebie było dość niestosowne. Powiedzmy, że nadal wiem swoje, ale chyba nie jesteś, aż takim gnojkiem za jakiego Cię miałam. - Słucham? I kto to mówi to mówi? Gośka? Ta która mnie tak nienawidziła? No chyba tym razem ja zemdleję z wrażenia! Tego jeszcze nie było. Dość tych wrażeń na dziś. No nie, łzy mi lecą…. Świetnie. Może nie zauważą.
-Zaskoczyłaś mnie! Super! Cieszę się bardzo, że chociaż troszeczkę zmieniłaś o mnie zdanie. - jedna z łez spłynęła mi po policzku.
-No proszę! Gośka! Nie poznaję Cię! Cieszę się , że w końcu się pogodziliście. Chociaż jedna dobra wiadomość na dziś. Ej Nathan, Ty płaczesz? – zapytała Monika. No i się skapnęła. Grrrr.
-Ja? Nie, co Ty… Tylko.. ten..
-Oczy Ci się pocą? – skąd wiedziała? O nie no, nie..
-Tak jakby.. – serio powiedziałem to głośno? Pierwszy raz przyznałem się do swoich słabości. Może nie bezpośrednio, ale jednak. Tak właśnie działa na mnie Monika Szumska. Chłopie ogarnij.
-Słuchajcie, czekam tylko na wypis i mogę wracać do domu. Może wyskoczymy gdzieś razem?
-Świetnie! - Nie wiem, czy dzisiaj jest jakiś dzień dobroci dla pokrzywdzonych przez los osób, ale Gośka mnie polubiła, Monika jest dla mnie miła, nawet bardzo. Ahh. Moje modlitwy zostały chociaż w połowie wysłuchane. Szkoda tylko, że nie będę ojcem… Na wypis czekaliśmy około godziny. Zwykły świstek z podpisem, a tyle czasu czekania w kolejce. Nie ma jak biurokracja. No, ale koniec końców, wytoczyliśmy się z tego budynku. Kawałek drogi było do domu Gośki, więc wsiedliśmy do autobusu.
Będąc już w mieszkaniu, zostawiliśmy rzeczy i ruszyliśmy do nowo otwartej pizzerii. Dziewczyny plotkowały na tematy, które były mi dość obce, więc się nie wtrącałem. Monika bez przerwy uśmiechała się, ale jakoś tak niepewnie. Znam jej uśmiech na pamięć. Ten był wymuszony. Chyba jednak chciała tego dziecka. Ja też go chciałem.. Oddałbym teraz każdą z chwil, by ta sytuacja okazała się snem. Czemu, gdy życie układa w jednolitą całość to nagle coś sprawia, że wszystko wali się jak domek z kart? Może osiągnąłem już wystarczająco, ale czemu to co kocham ma być mi doszczętnie zabrane. Niby muzyka zostanie ze mną na zawsze, ale to nie wszystko. Chcę móc kochać i być kochanym. Czy to, aż tak wiele. Błagam Boże, pomóż mi. To nie może się ta skończyć. Obiecaj mi, że to nie koniec. Pozwól wszystko ułożyć od nowa…
___________________________________
cześć mordeczki ;D komentujcie, jak możecie ;D
A jak poronię? Co wtedy? Boże… nie możliwe. Chcę tego dziecka, teraz już chcę. Proszę, proszę, proszę niech wszystko będzie okej. Błagam…
Po 15 minutach zjawiła się karetka. Oczywiście w międzyczasie zemdlałam i nie wiem co się działo. Nienawidzę momentu omdlewania. Świat wtedy na chwilę przestaje dla mnie istnieć. Nie wiem gdzie jestem, nie wiem co się dzieje i czemu tak się dzieje. Boję się, że kiedyś się nie ocknę i skończę mój żywot zupełnie nie świadoma.
Tym razem na szczęście się obudziłam i rozejrzałam wokół. Skąd ja znam to miejsce? Wiem. Byłam tu wtedy, jak Tom mnie potrącił. To było całkiem niedawno, a zdaje się jakby minęła cała wieczność. Po mojej prawej stronie na krześle siedział Nathan, zupełnie jak półtora miesiąca temu Gośka, ona teraz jednak nerwowo chodziła po sali.
- Monika! Obudziłaś się! Tak bardzo się o Ciebie martwiłem! – Sykes mówiąc to miał łzy w oczach. Czy on myślał, że umrę? Też tak myślałam, ale żyję. Dziecko też będzie żyło, czy to się komuś podoba, czy nie.
- Miśka. - Gośka podbiegła do mnie i pocałował w policzek. Nie no, już niech nie przesadzają. Od kiedy oni tacy wylewni z uczuciami? Ale mniejsza o większość. To teraz jest najmniej ważne.
- Co z maleństwem? - zapytałam.
- Nic niewiadomo. Ma przyjść lekarz i wszystko powiedzieć.- powiedziała mi Małga. Siedzieliśmy w milczeniu przez dobre 30 minut. Sykes i Gośka patrzyli się na mnie jak w obrazek. Czy ja o czymś nie wiem?
*****Perspektywa Nathana******
Boże! Co się dzieje! To na pewno coś z dzieckiem. Muszę być teraz przy niej i udowodnić, że nie jestem taki za jakiego mnie ma. Zastosuję się do naszego „I’ll be your strength” i będę jej siłą, mimo wszystko. Nawet jeśli nie będzie chciała mnie, mojej pomocy i czegokolwiek ode mnie. Może nie wystarczę, ale będę tuż obok, nie pozwolę jej się poddać. Mam nadzieję, że ta jej przyjaciółka też się do mnie przekona. Dobrze, że Monika ją ma i może na niej polegać, ale od teraz będzie miała mnie. Obiecuję.
Ale… gdzie ten lekarz?! Niech ruszy tą dupę, za to mu chyba płacą.. Jezu.. Muszę wiedzieć czy wszystko w porządku z naszym dzieckiem. Z naszym dzieckiem? - jak to pięknie brzmi.
Do sali wszedł starszy, niewysoki mężczyzna w białym kitlu – doktor.
- Dzień dobry. Dobrze , że się pani już się ocknęła. Mam dla państwa smutną wiadomość. – westchnął głęboko - Jakby to państwu powiedzieć..boo..te testy, rozumie pani, one też się mylą, i lekarze..noo, też. Rozumiecie państwo?
- No cóż, nie do końca – powiedziała zdezorientowana Miśka. Kurde co on pieprzy, co się myli?! Sam jest pomylony.
- Rozumiem pani… Testom nie ma co ufać i… lekarz.. też się pomylił i jakby to państwu powiedzieć – jąkał się – ta ciąża… - doktor nerwowo zaczął chrząkać – ta ciąża… nigdy pani w żadnej ciąży nie była…
- Słucham?! Nie byłam w ciąży?! - Monika wstała z łóżka i podbiegła do lekarza, myślałem, że mu przywalić. Na szczęście złapała go tylko za ramiona i potrząsnęła, jakby chciała go obudzić. Też mi się wydawało, że doktorek majaczy.
- Bardzo mi przykro, ale na to wychodzi, robiliśmy test trzykrotnie. Kilkoro lekarzy go sprawdzało no i.. wyszło, że nie jest pani w ciąży.
Nie jest w ciąży?! Jak to, nie będzie małej Moniki i Nathana? *****Perspektywa Moniki*****
Co ten lekarz gada? Nie jestem… w ciąży? Nie no super. Świetnie wręcz. Szczerze mówiąc z jednej strony się cieszę, imprezy wracają do normy, a z drugiej… Gdybym była w ciąży to mogłabym być z Nathanem, byłoby cudownie, mielibyśmy maleństwo, już nawet myślałam nad imieniem. Gdyby to był chłopczyk to Kubuś, to takie słodkie imię. A dziewczynka byłaby Jessica, bo Natha siostra tak ma, super dziewczyna, z tego co słyszałam. A nie! Nie, Jessica nie.. takie imię nie.., bo tak ma na imię dziewczyna Rafała. Źle by mi się moje własne dziecko kojarzyło. No ale teraz to mogę sobie pomarzyć.. Szkoda. Gośka pewnie się cieszy. Już to słyszę: „No i bardzo dobrze, że Monika nie jest w ciąży z tym palantem. Bardzo dobrze.” Nathan jakoś dziwnie posmutniał.
- Panie doktorze.. Mam jeszcze pytanie..Od czego ciągle mdleję? Myślałam, że skoro jestem w ciąży to, dlatego, ale jeżeli nie to?
- Hmm.. też się nad tym zastanawiałem.. – zamyślił się lekarz – prowadzi pani regularny tryb życia?
- Tak tego bym nie nazwała, ostatnio spotkało mnie wiele przykrości i bardzo to przeżyłam, jeszcze ta wieść o ciąży.. Zupełnie mnie wybiła z rytmu.
- To wiele wyjaśnia. Prawdopodobnie to ze stresu, te ciągłe omdlenia. To normalne. Przepiszę pani leki i powinno z jakimś czasem minąć, oczywiście jeżeli nie będzie pani się już denerwować i stosować leki. – uśmiechnął się. No, w sumie. Moje ostatnie tygodnie życia to ciągle stres, płacz, kłótnie… Koniec z tym.
Od dziś tylko uśmiech na twarzy i zadowolenie z życia. No dobra, jak jakoś dam sobie radę. Martwi mnie jedno. Co z Nathanem? On ledwo co siedzi, pewnie już wiązał sobie przyszłość ze mną i dzieckiem. Co ja gadam.. Pewnie? Pewnie na pewno, samo to, że chciał ze mną zamieszkać. Ale niczego mu nie obiecywałam…
*****Perspektywa Nathana*****
Straciłem sens życia. Przecież, mieliśmy razem zamieszkać, stworzyć rodzinę.. Chwila.. Ja tak myślałem, nie Monika. Pewnie nawet gdyby była w ciąży nie chciałaby ze mną być. Dzieciaka bym widział raz na rok i see you nara panie Sykes. Oczy mi się chyba pocą. Zajebiście. Nie dość, że nikt mnie nie kocha, to jeszcze wyjdę na cieniasa.
-Nathan..-moje rozmyślania przerwała Gośka.-Posłuchaj.. Ja.. chciałbym Cię przeprosić..moje zachowanie wobec Ciebie było dość niestosowne. Powiedzmy, że nadal wiem swoje, ale chyba nie jesteś, aż takim gnojkiem za jakiego Cię miałam. - Słucham? I kto to mówi to mówi? Gośka? Ta która mnie tak nienawidziła? No chyba tym razem ja zemdleję z wrażenia! Tego jeszcze nie było. Dość tych wrażeń na dziś. No nie, łzy mi lecą…. Świetnie. Może nie zauważą.
-Zaskoczyłaś mnie! Super! Cieszę się bardzo, że chociaż troszeczkę zmieniłaś o mnie zdanie. - jedna z łez spłynęła mi po policzku.
-No proszę! Gośka! Nie poznaję Cię! Cieszę się , że w końcu się pogodziliście. Chociaż jedna dobra wiadomość na dziś. Ej Nathan, Ty płaczesz? – zapytała Monika. No i się skapnęła. Grrrr.
-Ja? Nie, co Ty… Tylko.. ten..
-Oczy Ci się pocą? – skąd wiedziała? O nie no, nie..
-Tak jakby.. – serio powiedziałem to głośno? Pierwszy raz przyznałem się do swoich słabości. Może nie bezpośrednio, ale jednak. Tak właśnie działa na mnie Monika Szumska. Chłopie ogarnij.
-Słuchajcie, czekam tylko na wypis i mogę wracać do domu. Może wyskoczymy gdzieś razem?
-Świetnie! - Nie wiem, czy dzisiaj jest jakiś dzień dobroci dla pokrzywdzonych przez los osób, ale Gośka mnie polubiła, Monika jest dla mnie miła, nawet bardzo. Ahh. Moje modlitwy zostały chociaż w połowie wysłuchane. Szkoda tylko, że nie będę ojcem… Na wypis czekaliśmy około godziny. Zwykły świstek z podpisem, a tyle czasu czekania w kolejce. Nie ma jak biurokracja. No, ale koniec końców, wytoczyliśmy się z tego budynku. Kawałek drogi było do domu Gośki, więc wsiedliśmy do autobusu.
Będąc już w mieszkaniu, zostawiliśmy rzeczy i ruszyliśmy do nowo otwartej pizzerii. Dziewczyny plotkowały na tematy, które były mi dość obce, więc się nie wtrącałem. Monika bez przerwy uśmiechała się, ale jakoś tak niepewnie. Znam jej uśmiech na pamięć. Ten był wymuszony. Chyba jednak chciała tego dziecka. Ja też go chciałem.. Oddałbym teraz każdą z chwil, by ta sytuacja okazała się snem. Czemu, gdy życie układa w jednolitą całość to nagle coś sprawia, że wszystko wali się jak domek z kart? Może osiągnąłem już wystarczająco, ale czemu to co kocham ma być mi doszczętnie zabrane. Niby muzyka zostanie ze mną na zawsze, ale to nie wszystko. Chcę móc kochać i być kochanym. Czy to, aż tak wiele. Błagam Boże, pomóż mi. To nie może się ta skończyć. Obiecaj mi, że to nie koniec. Pozwól wszystko ułożyć od nowa…
___________________________________
cześć mordeczki ;D komentujcie, jak możecie ;D
ale nie o tym chciałam mówić :D
następny rozdział czwartek albo piątek, więc na czas świąt chciałabym wam życzyć wszystkiego najlepszego, bogatego Mikołaja, zdrówka i miłości :D i żeby te święta były zaliczone do udanych ;D dla mnie już są udane, bo patrząc na liczbę wyświetleń i to, że jest was tu aż 33 duszyczki od razu robi mi się lepiej ;) dziękuję:)
i jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT!
♥
następny rozdział czwartek albo piątek, więc na czas świąt chciałabym wam życzyć wszystkiego najlepszego, bogatego Mikołaja, zdrówka i miłości :D i żeby te święta były zaliczone do udanych ;D dla mnie już są udane, bo patrząc na liczbę wyświetleń i to, że jest was tu aż 33 duszyczki od razu robi mi się lepiej ;) dziękuję:)
i jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT!
♥
dobra powiem szczerze ufff odetchnęłam z ulgą, że jednak nie jest w ciąży, ale szkoda Nath'a, się napalił na małego Nath'cia... haha
OdpowiedzUsuńWesołych!
olaboga! XD
OdpowiedzUsuńno to ostro ;D
już chcę ten piątek i rozdział ;)
wesołych ;*
oł, powiem szczerze, że trochę myślałam że tak zrobisz..
OdpowiedzUsuńi wiesz, smutno mi się zrobiło
Monika się napaliła na dzieciaka i Sykes też,
śmiesznie by było
a tu proszę takie bum!
no cóż, pogodziłam się z tym, ale dalej jestem w szoku.
do piątku, czeeeeekam ^^
tak, też jebne życzonka, chodź nie potrafię ich składać
przede wszystkim wesołych i śniegowatych fchuj prezentów, hajsuu i miłości. <3
kurczę, ale ja jestem słodka z tą miłością.
dobra kończę.
do piąteczku, awww.
Myślałam ,że bd w ciąży i bd mały Nathancik ;c
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt ;*
http://everythingaboutyou-od.blogspot.com/ ^^ xx.
właśnie przeżyłam szok!
OdpowiedzUsuńnie spodziewałam się tego ;]
dawaj następny rozdział !!!
Szczerze, wolalabym zeby Monika byla z ktoryms chlopakiem z 1D. Powiem, ze strasznie sie ciesze, ze nie jest w ciazy ;) ulzylo mi ;>
OdpowiedzUsuńa teraz zapraszam do mnie na nn ;-) iwouldliketobeyourlittleprincess.blogspot.com
cześć kochana!
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię na prolog i pierwszy rozdział
http://somethings-will-never-change.blogspot.com/
Emily<3