niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 24.

Propozycja? Co to może być? Hmm, może znalazł mi jakieś mieszkanie. Nie mogę od niego nic przyjąć, bo jak się dowie o tym moja mamusia, to będzie miała satysfakcję, że sobie nie poradziłam.
- Jaka propozycja? – przerwałam mu.
- Ostatnio rozmawiałem z babcią. Bardzo się za nami stęskniła. Co powiesz na wyjazd do Polski, przynajmniej na tydzień? - W sumie to nie jest zły pomysł. Spotkałabym się z moją ukochaną babcią, odświeżyłabym stare znajomości. O! Z Ryśkiem bym się spotkała!
-  Good idea… A! zapomniałabym! Mama jedzie? - muszę o to zapytać. Jak ona jedzie to ja nie. Na pewno nie, nie chcę jej widzieć na oczy, po tym co mi zrobiła. Na początku chciałam ją przeprosić, ale teraz… jest mi obojętna. Wiem, to moja matka, ale …
- Wiem, że nie chcesz aby jechała. Powiem jej, że mam jakieś spotkanie biznesowe w Polsce albo coś takiego. Jakoś da się to załatwić. To jak?
- Dobra, jadę. Kiedy mielibyśmy wylecieć?
- Jeszcze nie kupiłem biletów. Nie byłem pewny czy się zgodzisz, ale jutro postaram się zamówić i do Ciebie zadzwonię. Muszę już kończyć. Obowiązki wzywają. Do usłyszenia, pa.
- Paa. - odłożyłam telefon na półkę i położyłam się. Ciekawe co Gośka powie na ten wyjazd. O! A może ona też się z nami zabierze? Muszę ją zawołać. Chwila. Ona się nie zgodzi jechać bez Toma. No ale gdzie jeszcze Toma będziemy brały. Nawet tata się nie zgodzi. No ale nic, zawołam ją.
- Gośkaaaaaaaa! - krzyknęłam głośno, bo może poszła spać albo ma słuchawki założone. Co jest kurde, nic się nie odzywa. Krzyknę jeszcze raz.
- Gośkaaa, pali się! Szybko, pół pokoju się już zjarałooo, pomocyyy! - No i nic. Niemożliwe. Może gdzieś wyszła a ja jak debilka krzyczę sama do siebie. Zeszłam na dół. To co ujrzałam jest nie do opisania... Gośka tańcząca ze słuchawkami grającymi na maxa, robi nam obiad? Obiad, o 22! Ale nie to jest najgorsze, robiła to… w samej bieliźnie. Takie rzeczy tylko w tym domu. Usiadłam w fotelu i śmiałam się jak zjarana. Ona oczywiście nawet mnie nie zauważyła. Była zbyt zajęta mruczeniem pod nosem tekstu piosenki i hmm… odpierdalania… dzikiego tańca… . Coraz bardziej się rozkręcała. W końcu tanecznym ruchem odwróciła się.
-Kontynuuj, kontynuuj!  -  krzyczałam.
-No bardzo śmieszne! – ściągnęła z głowy słuchawki, zostawiając je na szyi - Już człowiekowi we własnym domu zabrania się tańczenia?! Katastrofa… - oczywiście nadal nie mogłam opanować śmiechu. Zaczęłam czołgać się do niej. Gdy już byłam pod jej nogami, wyciągnęłam ze spodenek od piżam 10£ i wsadziłam jej za bieliznę w między czasie mówiąc.
-Kontynuuj, błagam! Ja wiedziałam, że Ty masz w sobie jakiś ukryty talent!
-Świnia! Perfidnie się ze mnie śmiejesz! Wsadź se te swoje marne 10£ wiesz gdzie.. – ze złością rzuciła pieniądze na podłogę.
-Dobra, poczekaj, muszę się uspokoić… -wytrzymałam 5 sekund i znów zaczęłam zanosić się od śmiechu. - Sorry nie umiem. - Gośka popatrzyła na mnie z pożałowaniem, ale po chwili śmiała się razem ze mną.
-Dzięki Gośka. Po tak męczącym dniu rozbawiłaś mnie na jakieś dobre 24h. Ale teraz spokojnie, bo mam Ci coś ważnego do powiedzenia.
-Czekaj, czekaj, muszę Ci przerwać. Pozwól, że pójdę coś na siebie założyć.
-Taaaaak, masz rację. Tak będzie lepiej . - Musiałam zacisnąć zęby, żeby tylko nie parsknąć.
-Wiem, że się śmiejesz.- przymknęła oczy i pokazała na mnie palcem.
-Dobra, nie gadaj tyle, tylko idź i się ubierz. Dobrze, że nikt nie wparował do domu wtedy kiedy Ty robiłaś to coś przy kuchni. Sorry, nie wiem jak to dobrze nazwać. - Z kim ja się zadaję?  Boże..Coraz gorzej z tymi znajomościami.
Gośka wyszła do swojego pokoju się ubrać, a ja zlustrowałam co takiego pichciła z taką zawziętością Małgorzata.
Ooo. Rosołek. O matko. Moja ulubiona zupcia. A tak dawno jej nie jadłam, ostatni raz chyba na jakieś święta czy urodziny. Muszę spróbować, tylko jedna łyżeczka, obiecuję. Już miałam ją przy ustach, gdy do kuchni wparowała już w pełni ubrana Pilska.
- Widziałam! – krzyknęła co spowodowało, że moja zupka z powrotem znalazła się w garnku.
- Co widziałaś? – zapytałam delikatnie odkładając łyżeczkę do zlewu tak, żeby nie zauważyła jej moja przyjaciółka.
- Ty syfiaro, mała! Chciałaś wszamać rosół! To na jutro! Jak mogłaś! – krzyczała.
- Masz problemy psychiczne, czy tylko mi się tak wydaje?
- Ty masz! – darła się – bo jadłaś po kryjomu rosół!
- No ale o co Ci chodzi – spojrzałam na nią z miną WTF? Jej oddech stawał się ciężki jak w horrorze, czułam, że zaraz wybuchnie z niej zielona maź, która pokryje wszystko dookoła albo sięgnie po nóż i dźgnie mnie w nim serce, bo spróbowałam zupy. Brzmi dość banalnie, ale naprawdę zaczynałam się bać. Nastąpiła cisza, słychać było tylko jej nierówny oddech, moje bicie serca i zegarek tykający na lodówce. Po chwili nastąpiło najgorsze… Gośka zaczęła się bezczelnie śmiać!
- Gdybyś Ty widziała swoją minę – mówiła prawie płacząc z radości– o matko bezcenna.
- Ta, serio? – zapytałam zażenowana – fajnie masz. – stałam tak przy tej kuchni i czekałam, aż się trochę uspokoi. Czułam, że nie nastąpi to zbyt szybko, więc usiadłam przy blacie stołu, oparłam się na łokciach i na nią patrzyłam. To nie było śmieszne, a ona się śmiała. Tak już mówiłam, tak jeszcze raz powtórzę ‘z kim ja się zadaję?’… Po jakiś pięciu, może więcej minutach czerwona od płaczu Gośka wciągnęła głęboko powietrze i usiadła naprzeciwko mnie.
- Dobra, przeszło mi.
- Na pewno? – przyjaciółka pokiwała głową.
- No to słuchaj. Dzwonił dzisiaj do mnie mój tata. Zaproponował mi wyjazd do Polski, żeby odwiedzić babcię i w ogóle.
- Wyjeżdżasz?! Na jak długo?! Przecież ja tu się zanudzę sama…
- Ojj, nie zanudziłabyś się boo.. jest przecież Tom, nie? Mielibyście co robić – podniosłam znacząco brwi, na co Pilska tylko pokręciła głową - Ale!  Nigdzie nie zostajesz, jedziesz ze mną.
- Ja? – zapytała zdziwiona - Naprawdę mogłabym?
- Nie no co Ty. Nie możesz. Ciekawe czemu. To jak, jedziesz? - Oczywiście, że pojedzie. Jestem o tym przekonana.
- No dobra, ale.. - wiedziałam! I zaraz będzie: ‘tylko nie wiem co Tom na ten wyjazd powie’. - Tylko nie wiem co Tom na ten wyjazd powie.. – jestem Bogiem, co do słówka..
- Nic nie powie, a co ma powiedzieć. Przecież to nie Twój mąż. Jedziesz i koniec, tak? – dotknęłam kieszeni od piżam i nie poczułam komórki - Kurde, telefon zostawiłam na górze. Może Nathan coś odpisał. Tymczasem muszę lecieć na górę. Powiedz temu swemu lovelasowi, że lecisz i o. Jak kocha, to się zgodzi. - o, nowe przysłowie wymyśliłam. - Idę do siebie. - szybko pobiegłam na górę i złapałam telefon. 1 nowa wiadomość. Nath.
„Posłuchaj..ja..myślałem o tym wszystkim.. o nas i o dziecku. Czuję pustkę w sercu. Nie ma Ciebie ani nie będzie dziecka. Do głowy przychodzą mi najgorsze myśli, wiesz? Jeszcze teraz jak siedzę sam w domu.. chyba wrócę do chłopaków i ruszę znów w trasę, tylko nie wiem czy to będzie miało jakikolwiek sens…”
 Mhm, zaczyna się. Nie wiem co mam odpisać. Przecież nie napiszę mu:
„KOCHAM CIĘ NATHAN!”
 Pomyślę nad tym później. Idę zapytać się Gośki czy telefonowała do Toma.
- No i co, dzwoniłaś do Parkera?
- Tak. Możemy jechać, choćby dziś. – odpowiedziała.
- Nie no dziś to nie, nie mamy biletów. No właśnie, muszę zadzwonić do taty i powiedzieć, żeby kupił jeszcze jeden bilet.
- 2 bilety..
- Jak to 2? Ooo nie! Tom..
- No boo… Tom też chce jechać.. Oczywiście odda pieniądze za bilet i w ogóle… - tłumaczyła się.
- No dobra, spoko. To ja idę dzwonić.
Ciekawe kto jeszcze będzie chciał jechać? Boże, oby juz nikt więcej,  przecież i tak ile babcia się na Toma nagada…  
Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer taty. Po 1 sygnale odebrał.
- Cześć tato! To znowu ja. Posłuchaj dzwonię w związku z tym wyjazdem..
- Nie chcesz jednak jechać , tak?
- Nie! Oczywiście, że chcę. Po prostu Gosia też chce z nami jechać.
- Oo, super! No to co, zamówić dla niej bilet?
- Tak, tylko, żee.. Jej chłopak również chce z nią jechać.
- Chłopak mówisz.. No dobra. A Ty nie zabierasz chłopaka?
- Nie mam chłopaka.
- Nie masz? A ten co go wtedy w  gazecie widziałem z Tobą? –zapytał.
- To tylko kolega. Dobra tato, dzięki za te bilety! Kocham Cię, muszę kończyć, pa. – odłożyłam telefon. Musiałam jak najszybciej zakończyć tą rozmowę, po co do tego wracać?
Ops. Sms przyszedł. Sonko…
„Takie jakieś z jakimś chłopakiem, to Twoje zdjęcie było. Co Ty nie przyjadę, chyba sobie za wszy kupię te bilety. Spłukany jestem…”
Zdjęcie z chłopakiem, no z jakim chłopakiem, z Nathanem. O Boże.. Potem Sonkowi wyjaśnię, muszę mu powiedzieć o moim wyjeździe.
„A wiesz co mam niespodziankę, przed chwilą dzwonił do mnie tata i pewnie w ciągu najbliższych dni będę w Polsce, jeszcze nie wiem kiedy wyjadę, ale będę niedługo. Cieszysz się? xx”
Oczywiście, że się cieszy. Jak może się nie cieszyć na spotkanie ze mną? A dobra, jeszcze wysilę się i naskrobię coś Nathowi, Boże kochany.
„ Słuchaj, to nie tak… Ciężko mi cokolwiek powiedzieć, w tym momencie, na ten temat.. Nie wracaj do chłopaków, z tego co wiem, wrócą wcześniej niż za te 10 dni.. Możesz nawet pewnie się ich jutro spodziewać. Zresztą zapytaj Toma dlaczego ;)”
No i najłatwiej załatwić na ‘zapytaj Toma’ powinien dostać chłopak oddzielną rubrykę w gazecie i swoje problemy powinni do niego pisać, albo najlepiej swoją gazetę ‘Zapytaj Toma Extra’. O Boże, dobra idę spać, bo nie będę siedziała jak ta ostatnia. Już kładłam się do łóżka kiedy przypomniałam sobie o pewnej rzeczy.
- Cholera! Lekarstwa! – powiedziałam do siebie i byłam zmuszona wstać z mojego cieplutkiego łóżeczka. Łyknęłam szybko 2 szare tabletki i znów pod kołderkę.
Gdy się obudziłam było jeszcze dość wcześnie, ale byłam dziwnie wyspana. Wstałam, wzięłam prysznic, przebrałam i zeszłam na dół. Tam spotkałam Gośkę, która namiętnie szykowała się do wyjścia po pieczywo. Była mega zaspana, pewnie znów do późna Skajpajowała z Tomem.. Ah Ci zakochani… Tak, szkoda mi. Też tak chcę. Wyciągnęłam z lodówki kefir i wróciłam do pokoju. Który to dzisiaj jest.. 27 lipca, piątek. Otworzyłam butelkę, usiadłam po turecku na łóżku i wyciągnęłam z pod poduszki telefon. Chryste Panie, nie wytrzymam, znów 2 sms-y.
„Czy się cieszę?! Głupie pytanie! Jestem wniebowzięty, w końcu spotkam moją najpiękniejszą przyjaciółkę ;*”
Ee. Po co ten buziak i… najpiękniejszą? Sorry Rysiek, me serce jest zajęte. Nic nie odpisuję, ta wiadomość nie wymaga odpowiedzi.. Pociągnęłam łyk kefiru z butelki.
„Potem do niego zadzwonię, mam nadzieję, że nic im się nie stało”
Nathan. No kurde, co miała się stać.. Tom jedzie z nami do Polski, Ty nie, Ty znów sam zostajesz… Chętnie bym Cię zabrała, ale nie mogę, Amen. Nie no tak mu nie napiszę.
„Nie martw się, wszystko jest w porządku, dowiesz się w swoim czasie ;)”
Chociaż wiadomość wysłał wczoraj i napisał, że zadzwoni później czyli dzwonił, czyli już wie…
Ale nudy… Może włączę kompa i poczytam ploteczki ostatniego tygodnia. Co to ciekawego… Hmm…
„Britney Spears powiększyła piersi”
Cyce jak donice, a jeszcze je powiększa, w końcu w drzwi się z nimi nie zmieści, idiotka.
„Trasa koncertowa One Direction”
Ooo, Louis nic nie wspomina. Bla bla bla…  Chwila! Wróć! Co to ma być?! Czemu widzę… siebie? Czemu.. O nie! Moje zdjęcia z Nathanem jak wychodzimy ze szpitala?! No pięknie..
„To jednak miłość” – brzmiał tytuł
„Nasz najlepszy fotoreporter, uchwycił moment, kiedy członek zespołu The Wanted, Nathan Sykes znów spotkał się z brunetką. Jak mówią świadkowie nie szczędzili sobie czułości, czy to ….”
- Monika! – do pokoju wpadła Gośka - Boże! Zobacz co się dzieje przed naszym blokiem! Chciałam wyjść do sklepu ale nie mogę! Jakiś fotoreporter bezczelnie zrobił fotkę mojej twarzy i oślepił mnie lampą błyskową! Kurde! Co to ma być?! Moje oczyy! - Fotoreporterzy?! O cholera! Zaczyna się! -Tyy ! Boże, Monika! A jak oni mi zrobili fotki w samej bieliźnie jak tańczyłam?! O Boże… jaki wstyd, jak mnie matka zobaczy, to się mnie wyprze!
- Zobacz Gośka, moje zdjęcia z Nathanem jak wychodzimy ze szpitala..To przez te fotki Ci reporterzy. Ja już nie mam siły, wszystko zaczęło się układać i znów..
- Ej! Chwilka! Dzwoń do Louisa! Przecież on ma znajomości z tymi z gazet.
- Gośka! Z gazet, nie z neta! To jacyś tani, szmatławi reporterzy.. Ale no cóż.. zadzwonić można, idź zasłoń żaluzje, tylko migiem! I wszystkie! - Szybko wykręciłam numer do Tomlinsona.
- Halo , Louis! Potrzebuję Twojej pomocy!
-Heej, co się znowu dzieje? – zapytał zaspany.
- Znowu zrobili nam zdjęcia, mi i Nathowi. Błagam Cię, pomóż mi! Niech oni je usuną i to wszystko odkręcą! Po za tym jacyś ludzie sterczą pod domem i robią zdjęcia, ratuj, błagam!
- Ale gdzie one są, w sensie te zdjęcia?
- Na Fotoplotku.
- Ok, zaraz zobaczę co da się zrobić. – rozłączył się.
Dobrze, że jest Lou, zawsze stara się pomóc. Podniosłam tyłek z łóżka i kroczek po kroczku udałam się do balkonu. Gdy byłam już prawie pod nim, do pokoju wtargnęła Pilska.
- Zasłoniłam! Nie podchodź tam! Oni są na każdym balkonie, jak zasłaniałam żaluzje musiałam Twoją czapkę założyć, żeby mi zdjęć nie zrobili!
- Kurwa, dlaczego musiałaś kupić mieszkanie z 4 balkonami i do tego 2 piętrowe? I jak oni tu się znaleźli skoro to jest blok?! – przyjaciółka poruszyła ramionami w geście ‘a skąd ja mam wiedzieć’. Usiadłyśmy z powrotem na łóżku i czekałyśmy na koniec tej sensacji. – A drzwi zamknęłaś? – zapytałam współlokatorkę.
- Ta.. Od razu jak mi fote cyknęli to drzwi na klucz. - odpowiedziała
 Minęło 15 minut, Louis oddzwonił.
- Mam dwie wiadomości, jedną dobrą, drugą złą – zaczął bez zbędnych ceregieli – dobra jest taka, że z Fotoplotka usuną zdjęcia, w trybie natychmiastowym, a zła, że to nie oni wysłali tych fotoreporterów i nic z tym zrobić nie mogę, przepraszam.
- O Boże i tak Ci dziękuję! Te zdjęcia to też był gwóźdź do trumny, jak ich nie będzie to będzie okej. A z tymi foto, foto, jakoś sobie poradzę. – mam nadzieję bynajmniej - Jak mogę Ci się odwdzięczyć?
-Hmm… dobra kolacja, może dziś o 17. I nie ma nie! Jest wpół do 10, więc masz 7 i pół godziny, żeby się ze wszystkim uporać. Aa.. i jeszcze jedno. Radziłbym się zastanowić czy dobrze robisz, że pakujesz się w te sprawy z Nathanem. Coś mi się wydaje, ze ta znajomość nie wychodzi na dobre..
- Okej, o 17. A co do sprawy z Nathanem to.. muszę się nad tym wszystkim zastanowić. To nie jest tak jak Ty myślisz. – tłumaczyłam się.
- Nie ważne.. Mam dla Ciebie niespodziankę, o której dowiesz się później. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. To bardzo ważna sprawa! - O matko! Co to może być?
- Ej no powiedz teraz!
-Nie! Na pewno nie powiem! A tak w ogóle ta niespodzianka to taka wielka, wielka niespodzianka. Nie mogę Ci nic więcej powiedzieć...
______________________________________
siemka :)
miałam dodać po Nowym Roku aczkolwiek miałam już przygotowany rozdział i zaskoczyło mnie to, że w ciągu 2 dni powstało 9 kom :)
bardzo wam dziękuję! :D
zasada ta sama i w tym rozdziale:
9 komentarzy = nowy rozdział ;)
to jeszcze raz wam życzę:
UDANEGO SYLWESTRA I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! :D

9 komentarzy:

  1. haha ale się uśmiałam! haha! nie mogę!
    wariatki nie ludzie ;p
    nie no, zdycham ze śmiechu haha
    co to za niespodzianka?! pisz szybko no!

    OdpowiedzUsuń
  2. oooo ^^
    rozdział świetny ;D
    już nie mogę doczekać się kolejnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No ja chcę kolejny , no ! ;*
    Świetny :D


    http://everythingaboutyou-od.blogspot.com/ ^^.

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG jaki zajebisty *.*
    Ciekawe co Lu przygotował...
    Pisz szybciutko następny ;D
    Weeny :P

    OdpowiedzUsuń
  5. No i rewelacja
    Dawaj szybko nastepny :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. super rozdział :)
    po prostu kocham :)
    dawaj szybko next !!!
    no i oczywiście udanego sylwestra :D

    OdpowiedzUsuń
  7. super rozdział ;D przy okazji zapraszam do mnie na kolejny http://1d-heart-attack.blogspot.com/ ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. niezły. dawaj następny :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajny rozdział ♥
    Ann

    OdpowiedzUsuń