Wsiadłem to samochodu i po 15 minutach byłem pod blokiem. Wysiadłem mocno zdenerwowany. Zadzwoniłem dzwonkiem.
-To ja, Nathan. Otwórz. – krzyknąłem do domofonu.
-Nathan? Wchodź, pewnie.- oo , zaraz będziesz żałowała, że mnie wpuściłaś. Wjechałem windą. Monika stała przy drzwiach. Bez żadnego przywitania od razu zacząłem krzyczeć.
-Słuchaj! To było już przegięcie z Twojej strony! Co ja Ci takiego zrobiłem?! Za co to wszystko?! Mam dość Ciebie i tej Twojej niewiadomo jakiej ‘przyjaźni’! Nie dzwoń, ani nie pisz, zawiodłem się na Tobie, bardzo!
Chyba trochę za ostro, ale to co ona mi zrobiła.. Zadała mi cios prosto w serce. Monika stała i niedowierzała temu co powiedziałem. Na zakończenie wypowiedzi dodałem jeszcze:
- Wiesz czego cholernie żałuję w swoim życiu?! Że Cię poznałem! To najgorsze co mnie do tej pory spotkało - Znajomość z Tobą!
*******Perspektywa Moniki*******
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Czułam, że to tak się skończy. To nie tylko moja wina, on też namieszał w moim życiu.
-Jeżeli myślisz, że jesteś święty , to się mylisz! Wiodłam wspaniałe życie, a odkąd Cię poznałam czuję się jak w jakimś horrorze! To przez Ciebie moja matka mnie się wyparła i wyrzuciła z domu. Przez Ciebie całe dnie i noce płakałam. Właśnie przez Twoją osobę tak wiele się wycierpiałam! Nawet nie wiesz jak bardzo mnie skrzywdziłeś! Jeszcze ta blondyna! O tym może też zapomniałeś?!
- Blondyna?! Ha! Śmieszne! Mówiłem, że to ona mnie dopadła.. A Louis?! No proszę , powiedz mi kim on do cholery dla Ciebie jest?!
-Kim?! Kimś na pewno ważniejszym od Ciebie! Jest dla mnie jak brat! Odkąd go poznałam nigdy nie zrobił niczego złego wobec mnie, Wspierał mnie w trudnych chwilach i pomagał!
-Brat… Jasne… Wiem, że łączy was coś więcej.. A z resztą! Co mnie to obchodzi? Rób sobie co chcesz. Mam Cię w dupie. Powiedziałem już żebyś o mnie zapomniała, na zawsze. – krzyczał, miałam dość tej kłótni. Trzasnęłam mu drzwiami przed nosem i poszłam do siebie na górę. Położyłam się na łóżku, Gośki jeszcze nie było, a ja potrzebowałam czyjegoś pocieszenia, natychmiast! Postanowiłam zadzwonić do Louisa.
-Słuucham? – usłyszałam przeciągły głos Harrego.
-Harry? Posłuchaj, jest tam gdzieś Louis?
-Jest, jesst, chwilka zawołam go.-w słuchawce słyszałam jak Harry woła Tomlinsona: - Louis, Louisss! Szybko Monika dzwoni!
-Cześć. Co tam? – zapytał.
-Cześć. Posłuchaj Lou, dzwonię aby w ogóle przeprosić Cię za tą całą akcję z Nathanem i takie tam…
-Spoko, nie musisz się tłumaczyć. To ja powinienem Cię przeprosić, za ten pocałunek.
-Przyjedziesz dzisiaj?
-A Nathan? Tym razem wydaje mi się, że nie obejdzie się bez rękoczynu.
-Niee, spokojnie. Tak szybko nie przyjdzie. Pokłóciłam się z nim i to dość ostro.
-W takim razie, ogarnę trochę dom i będę.
-Czekam, pa.
-Pa.
*******Perspektywa Nathana******
Cholernie zły ruszyłem w stronę najbliższego baru. Nic tylko się upić, kolejny raz.. Czemu ja ją ciągle kocham? Co ta dziewczyna ze mną zrobiła?
Wszedłem do pubu i zamówiłem drinka, potem jeszcze jednego i kolejnego. Odwróciłem się od baru w stronę ludzi siedzących przy stolikach. Przy jednym z nich zauważyłem znaną mi już twarz. Kurde, kogoś mi ta dziewczyna przypomina? Zaraz… Czy to… Karen?! Idzie tutaj. Niezła laska z niej. Zerknęła na mnie ale nic nie zagadała. Stała przy końcu baru i zamawiała coś. Postanowiłem podejść.
-Cześć.-rzuciłem w jej stronę swój uśmiech. - Poznajesz mnie, prawda?
-Trudno zapomnieć, sorry, spieszy mi się. – odpowiedziała od niechcenia.
-Poczekaj! Wiem, pewnie głupio Ci po tej całej sytuacji, aleje wybaczam.
-Wybaczasz? Nie rozumiem.
-No tak. Nie ważne, po prostu zacznijmy naszą znajomość od początku. A więc, cześć , jestem Nathan.
-Hahaha. Dobra już bez tego cześć. Znów alkohol?
-Nie wiem co mam zrobić. Kocham dziewczynę, która ciągle daje mi do świadomości, że nie odwzajemnia mojego uczucia, a ja nadal się staram.
-Musi być głupia, że nie chce takiego chłopaka. – pociągnęła łyk niebieskiego drinka.
-Czy ja wiem. Może ma rację. Może jestem idiotą i nic nie wartą ciotą.
-Co Ty mówisz?! – zbulwersowała się – jesteś cudownym chłopakiem. A ta brunetka, to…?
-Monika. Jest cudowną kobietą, nigdy w swoim życiu takiej nie spotkałem.
-Ona chyba utrzymuje dobre kontakty z Louisem, tym z One Direction.
-O nie! Nie przypominaj mi o tym frajerze! Jest dla niej miły, kochany, pomaga jej gdy tylko ma jakiś problem. Rzygam nim. Niby jej przyjaciel, ale ja wiem, że on się w niej po prostu zakochał. – sam nie wiem czemu jej to powiedziałem, ale wydawała mi się taka… szczera.
-Widziałam ich kiedyś razem w parku. Było widać na kilometr, że się w niej zadurzył. Powiem Ci, że gdybym to ja była na Twoim miejscu już dawno rozprawiła bym się z tym Louiskiem. No ale to Ty zadecydujesz co z tym zrobisz.
-Wiesz, wydajesz mi w porządku. Chodźmy może się przejść czy cos. Tutaj robi się strasznie głośno. Porozmawiamy w spokoju, co Ty na to? - w tym momencie poczułem wibrację w lewej kieszeni. Wyjąłem telefon i spojrzałem na wyświetlacz. Dzwoniła Monika. Nie, nie odbiorę, jestem teraz na nią cholernie zły, a poza tym trochę wypiłem, więc mój język może posłać jej uroczą wiązankę wyzwisk.
-Nie odbierzesz?
-Niee, nic ważnego. – uśmiechnąłem się sztucznie i z powrotem schowałem komórkę.
Wyszliśmy na zewnątrz. Jeszcze z nikim mi się tak dobrze nie rozmawiało. No , oczywiście pomijając Monikę.
Zrobiło się popołudnie gdzieś koło 16, a my przechodziliśmy obok jakiegoś hotelu.
- Idziemy? – zapytała Karen. W odpowiedzi pokiwałem głową.
Wynajęliśmy pokój i wjechaliśmy windą na górę. Zamówiliśmy wino do pokoju i zaczęliśmy rozmawiać jak dobrzy przyjaciele. Mijały godziny, a na podłodze znalazły się już 4 butelki wina. Czułem, że urywa mi się film.
**********Perspektywa Moniki**********
Czekając na poczułam chęć ponownego, spokojnego wytłumaczenia Nathowi jeszcze raz tej sytuacji, jednak nie odbierał. Czułam się koszmarnie. Po chwili usłyszałam dźwięk przychodzącego sms-a.
„Cześć Misia. Nie wpadnę dziś zobaczyć jak Ci idzie pakowanie, bo jestem zawalony robotą. Jutro będę na pewno. Kocham Cię, Tata.”
Ta super, a ja jeszcze nie spakowana. Ruszyłam do pokoju, wyciągnęłam spod szafy walizki i wrzucałam w nie ubrania.
Gośka, jak będzie chciała to się jutro spakuje. Już 15, a jej nie ma. Imprezowiczka jedna…
Nagle usłyszałam dźwięk domofonu, Louis .Otworzyłam drzwi.
-Heeeej! Albo nie! Nie tak wylewnie, bo może Nathan..- ściszył głos. –Się tu gdzieś na mnie czai.
-Daj spokój, Loui… Nie mam dziś nastroju do żartów.
-Okej, okej, sorry.
-Wchodź do środka.- Lou usiadł na kanapie a ja poszłam zaparzyć kawę.
-I co? Opowiadaj.
-To, że Nathan mnie znienawidził. Boże, co ja narobiłam…
-O nie! Na pewno się nie będziesz o to obwiniać! To nie tylko Twoja wina! Aaa właśnie. Dowiedziałem się kto nasłał tych fotoreporterów pod Wasz dom.
-Kto?!
-A więc była to Karen Washington. Znasz ?
-Absolutnie nic mi to nazwisko nie mówi. Po co ona mogła to zrobić?!-zapytałam zdziwiona co chce ode mnie jakaś Karen?!
-Może jakaś zazdrosna fanka?
-Zazdrosna? Nie ma o co. Jeszcze Gośka wybyła, zostawiła mnie samą…Całą noc się wierciłam i nie mogłam zasnąć, a rano niespodzianka w postaci krzyku Nathana… Już chcę jechać do tej Polski i już nie wracać.
- Zrób coś dla mnie, uśmiechnij się, proszę.-spojrzałam na Louisa i lekko wygięłam wargi. - Noo mogło być lepiej, ale dobraa, niech Ci będzie.
-Telefon Ci dzwoni.-zauważyłam.
-Ooo matko! O nie! Zapomniałem! Miałem iść z Harrym na zakupy.
-Spoko, nie ma sprawy. Pewnie zaraz Gośka przyjdzie, a więc idź.
-Nie. Jak przyjdzie to wtedy pójdę. Harry i zakup nowych majtek może poczekać. - Rozmawialiśmy jeszcze jakieś pół godziny i usłyszeliśmy przekręcający się zamek w drzwiach. Gośka.
-Heej wszystkim tu obecnym! Oo Loui od wczoraj tu siedzisz? Noo pięknie, pięknie.-powiedziała z ironią Pilska.
-Nie, przyszedłem jakieś dwie godziny temu, żeby dotrzymać towarzystwa Monice, bo jak widzisz wolałaś imprezować z chłopakami niż zająć się przyjaciółką…no ale dobra ,Twoje życie. Spadam. Pa.-pocałował mnie w policzek.
-Paa.-odpowiedziałam.
-I nie wracaj!-krzyknęła za nim Gośka.
-Co Ty od niego chcesz? Myślałam, że Sykesa nie lubisz, a nie Tomlinsona.-zaczęłam.
-Wiesz co? Nathan się wkurzył bo…
-Wiem…-przerwałam jej.-Był tu rano, nawrzeszczał na mnie. Mówiłąm, że tak będzie.
-Nie o to chodzi…Po pierwsze Louis! Jak mogłaś się z nim całować?! Nathan taki zły wrócił i rano jak zobaczył ten reportaż…próbowaliśmy Cię Kryć, ale jakoś tak wyszło, że się nie udało. On naprawdę Cię kocha…
******Perspektywa Nathana*******
Godzina 7:00. Moja głowa. Stanowczo za dużo tego picia. Tak rano, a tak ciemno? A…rolety… Gdzie jest włącznik światła? Gdzie ja w ogóle jestem? Nic nie pamiętam.. Powoli udałem się na koniec pokoju i zapaliłem światło. Spojrzałem na łóżko. I na nagą… Karen?! – WTF?
ej no żeby się tak pokłócić?! nie ładnie, nie ładnie!
OdpowiedzUsuńweny
super rozdział :)
OdpowiedzUsuńczekam na next :)
szybko!!!!!
weny oczywiście :P
świetny rozdział :) Tylko plis, niech Nath i Monika się pogodzą ^^
OdpowiedzUsuńA Ci znowu się kłócą, co za lamy.
OdpowiedzUsuńJak czytałam to miałam nadzieje, że rzucą się na siebie w końcu, a tu bum!
Ona dzwoni do tego pantoflarza Luisa, a tamten idzie się ruchać z jakimś plastikem, wgl co on robi?
Sajks, idioto ogarnij kurwa dupe!
no, ja nie rozumiem jak można być taką tępą dzidą ? ; o
ehh, Monika też nie lepsza..
w sumie, to pasuja do siebie..
dobra, koniec wrzucania.
do następnego koteczku <3
Pisz szybko czekam na nexta!!
OdpowiedzUsuńHm.. mimo że lubie Monike i Nathana to i tak podoba mi się też Monika i Louis. Ehh normalnie sama niewiem jakbym chciała żeby się skończyło. jestem gotowa na moc wrażeń!♥♥♥
OdpowiedzUsuńAnn
Namieszałaś dziefczyno >.<
OdpowiedzUsuńale i tak mi się podoba.świetnie piszesz :)
prpsy.
czekam na nexta!
Pat *__*
Dlaczego tak mało komentarzy... :( Trzeba ich chyba trochę nabić :P
OdpowiedzUsuń